Chciałbym aby ten post nie miał wymiaru propagandowego - pomimo wielu "kucających gołębi" w społeczeństwie - a jedynie ukazaniem kolejnego przypadku optymizmu. Burrhus Frederic Skinner co tu dużo mówić genialny "optymista" czego się o nim nie przeczyta, człowiek łapie się za głowę z powodu kolejnych niezwykłości. Przygotowując ten post, ciągle natrafiałem na coraz bardziej intrygujące historie. Moja wyobraźnia napychała się kolejnymi wizjami rodem z science fiction. Miał być post o Zależności magicznej a pewnie będzie o gołębiach, nie ma wyjścia.
Pomimo intrygującej nazwy "zależność magiczna" jest raczej zwykłym zjawiskiem które obserwujemy na co dzień. Postanowiłem używać tej formy aby nie obdzierać jej z aury tajemniczości. Aby badać powyższe zjawisko Skinner skonstruował specjalne klatki w których zamknął gołębie i karmił w równych odstępach czasu. Zasada była prosta, mechanizm który w zwykłej klatce uwalniał pokarm był bardziej skomplikowany, przez co ptak nie orientował się co musi zrobić aby kulka jedzenia spadła do klatki. Pomimo poruszania mechanizmu kulka i tak, niezależnie od niego, spadała w tym samym odstępie czasu. Po pewnym czasie Skinner zaobserwował dziwne zachowania ptaków. Niektóre z nich machały jednym skrzydłem inne przekręcały dziwnie głowę, niektóre nauczyły się kucać. Stało się tak, ponieważ pokarm wpadał do klatki często zastając gołębia w nietypowej pozie, a ten przekonany, że to właśnie ona wywołała to zdarzenie powtarzał ją do skutku. Oczywiście gołębie nie domyśliły się, że kulka wpada niezależnie od ich ruchów, a powtarzanie gestu zawsze w końcu "wywoływało" pożądany efekt. Każda kolejna kulka wpadająca podczas wykonywania rytualnego gestu wzmacniała przekonanie o słuszności podjętego działania, a gołębie na zawsze zostały skażone przesądem.
Oczywiście przesąd sam w sobie nikogo specjalnie nie dziwi. Co jednak gdy zwiększymy skalę? Irracjonalność przesądu jest trudno zauważalna gdy dotyczy naszego środowiska, jednak im dalej od naszego "domu" tym łatwiej zauważyć jej absurdalność. Jako przykład można tu przytoczyć Kult Cargo zauważony na wyspach Oceanu Spokojnego. Jednym z założeń wyznawców było przekonanie o tym, że wszelkie dobra, ładunki (ang. cargo) pochodzą z nieba od bogów i nie byłoby w tym nic mocno wyróżniającego od innych kultów gdyby nie fakt, że były zsyłane... samolotami. Tubylcy obserwując lotniska białych ludzi, ulegali jednoznacznej dedukcji, że to właśnie one powodują przylatywanie samolotów z żywnością i innymi dobrami. I jakby się nad tym zastanowić to niewiele się pomylili. Biali ludzie nie byli zbyt chętni do dzielenia się "darem bogów" stąd aborygeni budowali własne lądowiska i pasy startowe dla samolotów.
Po ataku na Pearl Harbor Skinner zmienił nieco koncepcje proponując gołębiom rolę samobójczego pilota pocisku samonaprowadzającego. Co ciekawe zauważył również, że głodne ptaki w nadziei otrzymania nagrody w postaci pokarmu uczyły się o wiele szybciej. Działo się to w takim tempie, że zespół naukowców miał więcej problemów technologicznych niż dotyczących umiejętności samych ptaków. Bomba nazwana potem organicznym urządzeniem naprowadzającym była sterowana przez trzy gołębie na raz, na zasadzie jakiej poruszają się stadnie w naturze. Gołębie faktycznie potrafiły precyzyjnie naprowadzić pocisk i uderzyć w cel jednak sceptycyzm polityków i przedstawicieli wojska wygrał z niebanalną wizją. Od decyzji kilku ludzi został uzależniony wizerunek gołębia jako symbolu pokoju.
Laska
0 komentarze:
Prześlij komentarz