niedziela, 16 grudnia 2012

Optymizm cz.8



Ostatnia część rozmowy nie oznacza, że blog przestaje istnieć. Dzisiejsze otwarcie wystawy jest początkiem pewnego etapu. Będziemy się wam przypominać, może nie z taką intensywnością, ale na pewno regularnie. W tej rozmowie dochodzimy do puenty, która może nie jest hiper-optymistyczna, ale istnieje przyszłość, bo koniec świata okazuje się pewną grą z konwencją. To co widzimy się za 45 minut w Rondzie? 

C.D.N

Konkluzja jest smutna, że żyjemy w świecie w którym ważne i medialne są bzdurne informacje. W jaki sposób wy wybieracie z tego gąszczu tematy, problemy które są dla was zajmujące na tyle by zrobić o tym prace?

A: Odbieram to zawsze w ten sposób, że sztuka jest bardziej czymś co pasjonuje, zajmuje czas. W moim przypadku niekoniecznie jest po to by przekazywać rzeczy wzniosłe lub wielce ważne treści, bez których odbiorca nie będzie potrafił normalnie żyć. To bardziej rodzaj zabawy z widzem, próba wciągnięcia go w grę luźnych skojarzeń, które maja oczywiście dla nas swoją ważną i inspirującą historię, ale z dystansem - pozwalamy odbiorcy swobodnie w nich pływać.
Sz: To ma by trochę taka inspirująca rozrywka
Czyli sztuka nie zbawi świata?
Sz: Nie sądzę
A: Też w to wątpię
Piękną mamy puentę
A: Ja w ogóle mam takie wrażenie, że dzisiejszy nadmiar informacji i wrażeń, przesycenie kolorami, zapachami i smakami sprawia ze stajemy się nieczuli na to co subtelne, półtony które są pomiędzy. Wydaje mi się, że jest to pole do wykorzystania dla sztuki. Bo krzyczenia o ważnych politycznych tematach mamy w nadmiarze w mediach. Sztuka powinna być narzędziem do subtelnych poszukiwań, do podglądania.
Sz: Zgadzam się.
W jaki sposób te wszystkie przepowiednie o końcu świata wpłynęły na to, co zobaczymy na wystawie?
A: Poruszamy w prawdzie temat przepowiedni, ale pojawił się on u nas już 2 lata temu. Zrobiliśmy wtedy wspólnie dwie książeczki, które miały zderzać ze sobą nasze prace. Jedna z nich była właśnie na ten temat. Już wtedy musieliśmy w niego zacząć zgłębiać. Nie chciałem do tego podchodzić stereotypowo, nie interesowały mnie historie o jasnowidzach. Ciekawsze wydały mi się historie zawarte w starych filmach science fiction, które opowiadały o latach, w których obecnie żyjemy. Te wizje w większości się nie spełniły, świat wygląda zupełnie inaczej, niż wyobrażali go sobie filmowcy. Ale to tego typu przepowiednie były dla nas inspiracją.
Sz: Wystawa na pewno nie jest o końcu świata.
A: Przypomniało mi się jak profesorowie na obronie licencjackiej Szymona zarzucali mu, ze każda z jego prac jest inna, że nie wypracował jakiegoś swojego języka, wspólnego dla wszystkich prac. Rozwinęła się wtedy długa dyskusja, która uświadomiła nam, że jesteśmy już zupełnie innym pokoleniem twórców, które nie zakłada z góry, ze musi wypracować swój własny język. Padło wtedy ciekawe spostrzeżenie, że dzisiejsza młoda sztuka jest trochę jak szukanie obrazków poprzez google - wklepujemy jedno hasło, ale wyniki są bardzo różnorodne, często dotyczą zupełnie różnych rzeczy, znaczeń. I o to nam też z Szymonem chodzi, nie potrzebujemy artystycznego stempla, po którym będzie można rozpoznać nasze prace.
Sz: Mam wrażenie ze wielu profesorów zapętliło się trochę w tym swoim malarstwie, nie uznając, że może być coś poza nim. Niewielu ma odwagę, powiedzieć, po co to malujesz, zrób to inaczej.
A: Myślę, że bronią malarstwa z pobudek czysto osobistych. Być może za kilkadziesiąt lat taki model skupiony wokół jednego stylu języka, znowu będzie miał rację bytu.
Sz: Wiadomo, że dominujące trendy się pojawiają, później degenerują, a następnie regenerują. Wiadomym jest też, że to co najciekawsze w  sztuce dzieje się poza środowiskiem akademickim, w którym co jakiś czas musi też następować pewne odświeżenie.
A: Nie chciałbym, żeby wyszło, że jesteśmy wrogami malarstwa, bo tak nie jest. Ja jestem bardzo zainteresowany malarstwem i z niecierpliwością czekam na temat, który będę mógł zrealizować właśnie w tej technice.

0 komentarze:

Prześlij komentarz