Ostatnia
część rozmowy nie oznacza, że blog przestaje istnieć. Dzisiejsze otwarcie
wystawy jest początkiem pewnego etapu. Będziemy się wam przypominać, może nie z
taką intensywnością, ale na pewno regularnie. W tej rozmowie dochodzimy do
puenty, która może nie jest hiper-optymistyczna, ale istnieje przyszłość, bo
koniec świata okazuje się pewną grą z konwencją. To co widzimy się za 45 minut w
Rondzie?
C.D.N
Konkluzja
jest smutna, że żyjemy w świecie w którym ważne i medialne są bzdurne
informacje. W jaki sposób wy wybieracie z tego gąszczu tematy, problemy które są
dla was zajmujące na tyle by zrobić o tym prace?
A: Odbieram to zawsze w ten sposób, że sztuka jest
bardziej czymś co pasjonuje, zajmuje czas. W moim przypadku niekoniecznie jest
po to by przekazywać rzeczy wzniosłe lub wielce ważne treści, bez których odbiorca nie będzie potrafił normalnie żyć. To bardziej rodzaj
zabawy z widzem, próba wciągnięcia go w grę luźnych skojarzeń, które maja
oczywiście dla nas swoją ważną i inspirującą historię, ale z dystansem -
pozwalamy odbiorcy swobodnie w nich pływać.
Sz: To ma by trochę taka inspirująca rozrywka
Czyli
sztuka nie zbawi świata?
Sz: Nie sądzę
A: Też w to wątpię
Piękną
mamy puentę
A: Ja w ogóle mam takie wrażenie, że dzisiejszy
nadmiar informacji i wrażeń, przesycenie kolorami, zapachami i smakami sprawia
ze stajemy się nieczuli na to co subtelne, półtony które są pomiędzy. Wydaje mi
się, że jest to pole do wykorzystania dla sztuki. Bo krzyczenia o ważnych
politycznych tematach mamy w nadmiarze w mediach. Sztuka powinna być narzędziem
do subtelnych poszukiwań, do podglądania.
Sz: Zgadzam się.
W jaki
sposób te wszystkie przepowiednie o końcu świata wpłynęły na to, co zobaczymy
na wystawie?
A: Poruszamy w prawdzie temat przepowiedni, ale pojawił
się on u nas już 2 lata temu. Zrobiliśmy wtedy wspólnie dwie książeczki, które
miały zderzać ze sobą nasze prace. Jedna z nich była właśnie na ten temat.
Już wtedy musieliśmy w niego zacząć zgłębiać. Nie chciałem do tego podchodzić
stereotypowo, nie interesowały mnie historie o jasnowidzach. Ciekawsze wydały
mi się historie zawarte w starych filmach science fiction, które opowiadały o
latach, w których obecnie żyjemy. Te wizje w większości się nie spełniły, świat
wygląda zupełnie inaczej, niż wyobrażali go sobie filmowcy. Ale to tego typu
przepowiednie były dla nas inspiracją.
Sz: Wystawa na pewno nie jest o końcu świata.
A: Przypomniało mi się jak profesorowie na obronie
licencjackiej Szymona zarzucali mu, ze każda z jego prac jest inna, że nie
wypracował jakiegoś swojego języka, wspólnego dla wszystkich prac. Rozwinęła się
wtedy długa dyskusja, która uświadomiła nam, że jesteśmy już zupełnie innym
pokoleniem twórców, które nie zakłada z góry, ze musi wypracować swój własny język.
Padło wtedy ciekawe spostrzeżenie, że dzisiejsza młoda sztuka jest trochę jak
szukanie obrazków poprzez google - wklepujemy jedno hasło, ale wyniki są bardzo
różnorodne, często dotyczą zupełnie różnych rzeczy, znaczeń. I o to nam też z
Szymonem chodzi, nie potrzebujemy artystycznego stempla, po którym będzie można
rozpoznać nasze prace.
Sz: Mam wrażenie ze wielu profesorów zapętliło się
trochę w tym swoim malarstwie, nie uznając, że może być coś poza nim. Niewielu
ma odwagę, powiedzieć, po co to malujesz, zrób to inaczej.
A: Myślę, że bronią malarstwa z pobudek czysto
osobistych. Być może za kilkadziesiąt lat taki model skupiony wokół jednego
stylu języka, znowu będzie miał rację bytu.
Sz: Wiadomo, że dominujące trendy się pojawiają, później
degenerują, a następnie regenerują. Wiadomym jest też, że to co najciekawsze w sztuce dzieje się poza środowiskiem
akademickim, w którym co jakiś czas musi też następować pewne odświeżenie.
A: Nie chciałbym, żeby wyszło, że jesteśmy wrogami
malarstwa, bo tak nie jest. Ja jestem bardzo zainteresowany malarstwem i z
niecierpliwością czekam na temat, który będę mógł zrealizować właśnie w tej
technice.
0 komentarze:
Prześlij komentarz